03-07

Fajny film wczoraj widziałem. Nawet momenty były. W trakcie napisów końcowych. Aniołki występowały. Trzy. Jezu, co za gniot. Słyszałem, że Amerykanie wyduszali zeznania z Irakijczyków puszczając im Metallicę. Zbędny trud - po 5 minutach obcowania występnego z Aniołkami Charliego II, każdy najemny zbir Saddama wydałby ojca, matkę oraz resztę rodziny i wskazał miejsce pobytu dyktatora.

Ludzie, co to miało niby być? Co komu przeszkadzały klasyczne Aniołki (z lat '70), że tak je brutalnie potraktował w tym gniocie? Ale do rzeczy, do rzeczy bo na razie tylko pustymi hasełkami walę.

Fabuła jest taka - Amerykanie kryją świadków koronnych w ten sposób, że dają im nową tożsamość, wysiedlają na drugi koniec kraju, fundują dom i miesięczną pensję po czym zabierają się z rozkoszą do wymierzania sprawiedliwości wystawionym przez owych świadków bandziorom. Wszystkie dane świadków trzymają w jakiejś złowoniaszczej bazie danych o nazwie Halo. A do odkodowania tych danych potrzebne są dwie obrączki. Jedną z nich nosi jedna szyszka ze służb specjalnych (Robert Patrick - pamiętny T1000 z Terminatora 2) a drugą jeszcze inna szyszka ze służb jeszcze bardziej specjalnych (cameo Bruce'a Willisa - pojawia się na ekranie tylko po to, żeby po 3 minutach zginąć). Obie obrączki zostają przechwycone przez Złą i Niedobrą ex-Anielicę (Demi Moore - jak wino, im starsza tym lepsza). No i Aniołki muszą odzyskać biżuterię, skopać tyłki bad-guyom i uratować niewinnych świadków.

Film jest durny jak obrady Sejmu, fabuła pretekstowa i trzeszcząca w szwach. Całość to właściwie zlepek scen bez ładu i składu, które wlewają nam się przez oczy w obłędnym tempie. Podczas seansu na przemian łkałem z bezsilnego żalu, śmiałem się nerwowo z głupoty goniącej głupotę i miałem ochotę wydrapać sobie oczy, żeby ukoić ból powodowany patrzeniem na to coś. Ostatnio tak denny film widziałem w lutym ubiegłego roku - był to Wyścig ze Sly'em (recenzja mojego pióra tutaj - kiedyś, w dobrych czasach nocnych zmian bywałem na pokazach prasowych i trzasnąłem kilka tekstów dla Imaginy. Szkoda, że się skończyło.). Po projekcji wydawało mi się, że gorszej kopy oczy me nie ujrzą. Aniołki jednakowoż łykają pierwszą nagrodę w cuglach - jeden wielki, odmóżdżający koszmar.

A teraz opowiem wam jak zrobić taki film jak AC II. Na początek bierzemy trzy fajne, zgrabne i wysportowane aktorki, które przyciągną nam do kin tłumy napalonych facetów. Następnie siadamy w kilka osób i robimy burzę mózgów. Temat - z jakich znanych filmów pozrzynamy patenty. Po trzech godzinach mamy listę filmów, z których następnie wybieramy najbardziej znane sceny. Rozpisujemy je na realia AC II, dokładamy trochę wypełniacza w postaci drewnianych dialogów i kawałków pełnych akcji, podlewamy to efektami specjalnymi, wrzucamy kilka ostrych kawałków, mieszamy trzy razy i jak nie pieprznie z hukiem - voila, gotowy scenariusz. Aha, musimy często mrugać do widza, że to wszystko to taki postmodernistyczny żart stylistyczny. Potem trzeba tylko kilku sponsorów naciągnąć na product placement, postukać do drzwi kilku wytwórni filmowych a po zgromadzeniu niezbędnych funduszy, ruszamy z kopyta. Na koniec zaś liczymy urobek i patrzymy jak nam konto puchnie. A widz patrzy na to gówno i cierpi w milczeniu. Widz kojarzący ma coś z życia - ma wątpliwą radochę wynikającą z rozpoznawania znanych scen odegranych na nowo w zmienionych scenografiach.

Co możemy zobaczyć w AC II? Ano przez ekran przewija się cała plejada głośnych nazwisk ze Świętego Lasu. W rolach głównych Drew Barrymore, Cameron Diaz i Lucy Liu. Bokami doginają Demi Moore, Matt LeBlanc, John Cleese (co on na Boga robi w tym gniocie?), Crispin Glover (pamiętny George McFly z Powrotu do przeszłości) i Robert Patrick. Kilku innych aktorów pojawia się w krótkich sekwencjach - wspomniany Bruce Willis, Carrie Fisher, Pink i Bill Murray (on tylko na fotografii). I aktorsko to to nawet nie skrzeczy, bo ci ludzie to dobrzy rzemieślnicy i zagrają wszystko, za co im się zapłaci.

Mnie osobiście rozłożyli trzej osobnicy. Matt LeBlanc zagrał postać, która jest ordynarną kalką Joy'ego Tribbianiego (Przyjaciele) - niezbyt rozgarnięty aktor-podrywacz (aż czekałem na klasyczne How are YOU doin'? ale się nie doczekałem więc powiedziałem to sobie kilka razy pod nosem dla poprawy nastroju). Drugi to Justin Theroux, który w AC II zagrał przesympatycznego czarnego charaktera Seamusa. Trzeci i ostatni to Crispin Glover, który pojawia się na krótko ale przyjemnie się na niego patrzy. Z pań podobały mi się wszystkie ale podziwiałem je nie za walory aktorskie - po prostu lubię przyglądać się fajnym kobietom. Moja prywatny faworytka to Lucy Liu - oczu od niej nie mogłem oderwać.

Po mdłych uniesieniach związanych z aktorkami, przejdę do jedynego mocnego elementu filmu - do jego ścieżki dźwiękowej. Prodigy łupiące podczas szalonego wyścigu na motorach, Edwyn Collins przygrywający Girl Like You (uwielbiam ten kawałek) podczas sceny zlotu grup mafijnych, Electric Six z zakręconym Danger! High Voltage, Bon Jovi (za którym generalnie nie przepadam ale Livin' on a Prayer uwielbiam), Dawid Bowie i Pink tworzą naprawdę dobry melanż muzyczny ale bądźmy szczerzy - lepiej ich sobie posłuchać w domu niż wydawać pieniądze na bilet.

A na koniec pojadę po filmach, z których, mniej lub bardziej aluzyjnie, wzięto moim zdaniem sceny składające się na tą kupę.

Na początek mój ukochany film - The Blues Brothers. Scena wizyty Aniołków w domu dziecka jest prawie identyczna ze sceną wizyty Elwooda i Jake'a w ich 'rodzinnym' sierocińcu. Jako ciekawostkę warto wspomnieć Carrie Fisher grającą matkę przełożoną z nieodzowną dyscypliną w ręku.
Poszukiwacze Zaginionej Arki - sekwencja otwierająca AC II nie różni się praktycznie niczym od słynnego pojedynku na picie w wykonaniu Karen Allen.
Seria z Jamesem Bondem - ucieczka Aniołków z siedziby dzikich Mongołów mogłaby być teaserem w kolejnym Bondzie. Mamy tam wszystko, łącznie z wsiadaniem do spadającego w przepaść helikoptera. Później pojawia się również Kobieta ze Złotymi Pistoletami.
Matrix - większość pojedynków kopanych w wykonaniu Aniołków nie różni się niczym od tych znanych z M i MR. Mamy nawet bullet-time i dodge-time. Demi Moore spadająca do piwnicy i strzelająca z dwóch pistoletów przywodzi natychmiastowe skojarzenia z Trinity uciekającą przed agentami w MR.
Terminator - Seamus (imię to nota bene skojarzyło mi się z kolejnym czarnym charakterem - Seamusem z Ronina) wyłaniający się z płomieni, to nikt inny jak robot wychodzący ze szczątków cysterny.
MI2 - Matt LeBlanc jest wykonawcą głównej roli w filmie Maximum Extreme 2 (czy inny, równie głupi tytuł). Plakat promujący ME2 jest bliźniaczą kopią plakatu MI2.
Lśnienie - miałem podejrzenie, że łazienka w domu ofiary, którą w trakcie swojego dochodzenia odwiedzają Aniołki, coś mi przypomina. Niezawodne IMDB potwierdziło moje przypuszczenia - jest to idealna kopia łazienki, do której w pamiętnej scenie próbuje dostać się Jack Nicholson.
Batman i Spiderman - Demi Moore zeskakuje z dachu, rozpościera pelerynkę i po przepięknym ślizgu ląduje w Batmobilu... znaczy się w swoim samochodzie ląduje. A Aniołki gonią za nią, frunąc na jakichś przewodach nad ulicami LA. Ciekawym czy wytwórcy arcydzieła AC II wzięli taśmę ze Spidermana i komputerowo zmienili Pająka na Aniołki?
Flashdance - Aniołki siedzą na rusztowaniu przy burcie statku, spawają coś a w tle przygrywa 'What a feeling'.
Władca Pierścieni - być może nieco naciągam ale Demi Morre mówiąca 'and now give me my ringsss' skojarzyła mi się jednoznacznie.
Przylądek Strachu - Seamus ma wytatuowany na plecach napis 'Only the God will judge me' (jadę z pamięci więc może być niedokładnie), ostro ćwiczy, wychodzi przed terminem, wylicza dokładnie dni spędzone w pierdlu i chce się koniecznie mścić za doznane krzywdy.

To tyle. Jeżeli miałbym ten film ocenić, to w skali dziesięciopunktowej dostałby 3 punkty. Za muzykę i za niektórych aktorów. Ludzie - trzymajcie się od tego łajna z dala. Oszczędzicie sobie cierpień i zaoszczędzicie kasę.

Kończąc, powiem o dwóch pozytywnych rzeczach, które mnie dzisiaj spotkały. Pierwsza z nich to lektura drugiej części komiksu Sandman pt. Nadzieja w piekle. Będzie krótko - mocna rzecz przecząca stereotypowi, że komiksy to durne obrazki dla dzieci i infantylnych, brzydzących się drukowanym dorosłych. Polecam z czystym sumieniem.

Drugi pozytyw jest nietypowy. W moim życiu darzyłem miłością wielką trzy rozgłośnie radiowe. W kolejności: Trójka, Rozgłośnia Harcerska aka Radiostacja i Radio WaWa. Trójka wyewoluowała w Trujkę, Radiostację i Wawę dobito muzycznie i programowo w wyniku zmiany profilu obu tych rozgłośni. W wyniku czego od ponad pół roku radia nie słuchałem, bo wystarczy mi sieczka wylewająca się z okien mijających mnie samochodów oraz z mieszkań moich kochanych sąsiadów z bloku. A dzisiaj, zupełnym przypadkiem, trafiłem na kapitalne radio internetowe. Słuchałem go w pracy a teraz słucham go w domu. I będę go teraz słuchał regularnie. Mowa o 3WK. Nadają tylko w internecie, puszczają szeroko pojętą muzykę alternatywną i jestem w końcu usatysfakcjonowany. Dla ciekawych podaję adres: www.3wk.com. Miłego słuchania.


Wróć do głównej