Tytułem wstępu: ponieważ popularność moich wypocin przeszła moje najśmielsze oczekiwania, nie jestem w stanie odpowiedzieć wszystkim indywidualnie na maile słane mi na priva. No nie wyrabiam i z tego miejsca przepraszam wszystkich, którzy odpowiedzi nie dostali. Ponieważ jednak poruszacie w nich podobne tematy, pozwolę sobie sieknąć odpowiedź grupową.
To co napiszę zaraz, jest napisane dzisiaj, w odróżnieniu od tego, co napisano poniżej w dniu wczorajszym. Kiedyś było zdjęcie, na którym byłem ja, ogarnięty szałem pracy twórczej. A potem je wydaliłem. A teraz będzie znowu, bo mi się damska część czytelnicza zbuntowała (chcą oglądać) i kawałek męskiej (próbują robić lalki voodoo). Proszę bardzo, to ja w tak zwanych oparach weny twórczej. Albo alkoholowej, bo nie pamiętam dokładnie.
I chociaż wiem, że i tak nikt tego czytać nie będę, to i tak robię apdejt. To poniżej napisano dzisiaj, w odróżnieniu od tego, co napisano jeszcze niżej jakiś tydzień temu.
Ponieważ w dalszym ciągu dostaję stado emalii i wpisów do księgi, dorzucę kolejne proste wskazówki, jak ułatwić sobie życie.
Jak zeznajecie, istnieje wcale pokaźna grupa ludzi, którzy oglądają niedzielne potworności po to tylko, żeby następnie wejść na moją stronkę, poczytać sobie streszczenie i sprawdzić jak różnią się punkty postrzegania. Ja was proszę - przestańcie tak robić, bo ja renty nikomu płacić nie będę. A po ostatnim odcinku, prawdopodobieństwo zniszczeń w psychice wzrosło w sposób wykładniczy i poważny, nomen omen, uszczerbek na zdrowiu, jest wielce prawdopodobny.
Z ręką na sercu odpowiadam jeszcze raz: pisanie zawodowe nie jest dla mnie. Ani z tego pieniędzy nie ma, ani prestiżu należnego (boć przecież żyjemy w społeczeństwie uzależnionym od piktogramów a nie od literek). A poza tym sam pacyfikuję grafomanów piórem oraz paszczą gdzie i kiedy tylko mogę. No to jak niby mam teraz powiększyć ich grono?
Jak mi ktoś jeszcze raz na priva napisze suche: to jest nudne i nie da się tego czytać - czy mógłbyś mi to streścić, to kopnę w sempiternę. Metaforycznie oczywiście. Od dzisiaj przyjmuje tylko maile typu: ty, stary, aleś drętwą mowę wstawiłeś. Nudą wieje, nie da się tego czytać, ja bym napisał to tak: i tutaj leci przynajmniej 5 kB tekstu pt: 'ja bym napisał to tak'. Niech i słowa krytyki natchnienie stanowią a nie tylko przelewanie pustych bitów po sieci.
Jak się wiedźmin skończy, to prawdopodobnie stronka skona śmiercią naturalną. No sorry ale nie wierzę, że na antenie może pojawić się coś, co przestawi mi ponownie mózg w tryb szydery pacyfikacyjnej. Innych seriali streszczać nie będę, bo szybko byście się tym znudzili - wiem co mówię. Natomiast pogrzebię w archiwum swojej twórczości grupowej i jak znajdę coś wartego poczytania, to wrzucę na stronę. Na pewno będą Żeglarze i Radka rozpoczęcie sezonu rowerowego. Być może coś jeszcze ale o tym to się pomyśli po zakończeniu serialu. I chociaż będzie to kotlecik z lekka odgrzewany, to tyle osób prosi mnie o inne moje wynaturzenia 'literackie', że idę w to, chociaż z umiarkowanym entuzjazmem.
Uwagi: ty, stary, powiedzieli mi, że ma zachwycać a nie zachwyca, odrzucam jako niezorganizowane. Jakbym wiedział w jaki sposób wszystkim zrobić dobrze, to bym w tej chwili kochał się z Sandrą Bullock, Nastasją Kinsky, Winoną Ryder i Piper Perabo (wszystkie naraz) na wielkiej stercie dolarów (zarobionych na robieniu wszystkim dobrze) w mojej rezydencji w jakimś chłodnym kraju (nie lubię żaru tropików) obstawiony kaszanką, golonką, tequillą, whisky i browarem.
Forwardnięto mi kilka tekstów z forum, które funkcjonuje na stronie poświęconej twórczości ASa. Trochę głupio mi odpowiadać w takiej formie (bo w sumie powinienem tam pójść i się opowiedzieć) ale jako, że chce się ustosunkować tylko do dwóch sformułowań, to pozostanę przy takiej a nie innej formie - ja po prostu nie wiedziałbym nawet w których wątkach szukać a na przegrzebanie całego forum nie mam najzwyczajniej czasu. Dobrzy ludzie na pewno zrobią reforward. Vis Venti - nie mam bladego pojęcia dlaczego chce mi się tyle pisać ale pragnę zwrócić uwagę, że pomiędzy Twoim 'niechceniem' czytania a moim 'chceniem' pisania nie zachodzi żaden związek przyczynowo-skutkowy więc nie masz powodów, żeby się łamać, że tego nie kumasz. Antek - dzięki za docenienie, jak to celnie ująłeś, mojego 'imprezowego' rodzaju humoru (30 lat poniewieram się po tym łez padole i na takie, znakomicie go opisujące, określenie, jakoś nie wpadłem) ale nie katuj mnie wiedzą z zakresu filmoznawstwa. Ja kończyłem inne szkoły, kino lubię jako amator a nie zawodowiec, nie roszczę sobie żadnych pretensji do oceniania serialu z punktu widzenia fachowca. Streszczenia były streszczeniami sensu stricto jedynie na początku. Teraz są to moje impresje na temat - patchworki te jednym się podobają, innym niekoniecznie więc nie musisz się zastanawiać gdzie podziało się Twoje poczucie humoru. Jednym leży Monty Python, innym Allen, jeszcze innym Daniec a jeszcze jeszcze innym wszystkie wymienione. Nie próbuję nawet próbować rzeźbić tak, żeby się podobało wszystkim, bo czegoś takiego jeszcze nie wymyślono. Więc jeżeli stu ludzi woła, że coś jest fajne a Tobie się nie podoba, to nie wpadaj w panikę. To normalny objaw. Mi się na przykład nie podoba śpiewanie Jennifer Lopez. Ale tańczy ładnie. Co zaś do niechęci do wracania do takiej 'imprezy' - pozwól, że konwencję moich wypocin wybiorę sobie taką, jaka mi się będzie podobać i w jakiej dobrze mi się będzie kibordzić.
Narzekacie na nierówny poziom streszczeń - sorry, nie da rady z tym nic zrobić. Jedne lepsze, inne gorsze, to jest odwieczne prawo natury. Rozdroże na przykład pisałem w takim stanie psychofizycznym, że wyszło kiszkowate bo inne wyjść nie mogło. Materiał do obróbki też był parszywy (przyznacie chyba sami), co w efekcie uczyniło całość praktycznie nietrawialną (mówię o pisaninie mojej). No ale co miałem niby zrobić? Przepisać kilka the best of Monthy Python i zmienić imiona bohaterów?
Jest mi potwornie przykro z tego powodu, że niektórzy, przeczytawszy moje streszczenia, zapragnęli skosztować zakazanego owocu i zasiedli w niedzielę o 17 przed telewizorem. Do tego na trzeźwo. Jedyne co mogę powiedzieć, to: WYBACZCIE.
Za wszystkie pochwały jeszcze raz dziękuję.
Po raz wtóry i ostatni powtórzę - może i będzie się zdarzać, że streszczenie nie pojawi się na stronie w niedzielę. Choćby w ostatnią - miałem je gotowe ale nie udało mi się go wrzucić na stronę, bo onet zasłabował. A ja nie mogłem siedzieć do wczesnych godzin porannych i próbować się zalogować, bo jak nie pośpię przynajmniej 5 godzin, to wkurzony chodzę. Dlatego pojawiło się w poniedziałek wieczorem. Wrzuciłem jak tylko wróciłem z pracy i zjadłem kolację. Więc jeżeli nie zobaczycie w niedzielę w nocy nowego odcinka, to czekajcie cierpliwie do poniedziałku. Tak mniej więcej do 19:00.
Propozycje matrymonialne mogę omówić ewentualnie przy piwie.
Pomysł, żeby pisać dwa rodzaje streszczenia tzn. jedno standartowe a drugie 'normalne', żeby osoby, które nie oglądały danego odcinka, mogły skojarzyć o co mi chodzi i do czego nawiązuję, nie ma niestety szans na realizację. Nie wyrobię czasowo. Poza tym, takie z grubsza normalne (jassssne mój sssskarbie, mocno z grubsza) streszczenia odcinków można znaleźć tutaj. Polecam także przeszukanie archiwum grupy pl.rec.fantastyka.sf-f, na którą Krzysztof 'eloy' Krzyżaniak pisze również mocno z grubsza normalne wersje streszczeń, pod wspólnym tytułem 'W poprzednim odcinku'.
Jak już powiedziałem wcześniej - na pytania ile wypijam podczas jednego odcinka, odpowiem po odcinku ostatnim. Wy myślicie, że te słupki to łatwo się sumuje?
To było tydzień temu.
Sporo osób pyta się mnie czym zajmuję się w życiu i skąd ta moja pisanina. Otóż zasadniczo i pobieżnie jestem logistykiem, który chwilowo pracuje w firmie, której profil ma się tak do mojej wiedzy, doświadczenia i zainteresowań jak pięść do nosa. Stanowisko może lepiej zmilczę, bo to wcale nie jest śmieszne. Ale robić coś trzeba więc narzekam z rzadka. Z pisaniem zawodowym nie mam nic wspólnego, jestem grafomanem-amatorem, który kilka lat temu odkrył uroki grup dyskusyjnych i tak to się zaczęło. Mając pełną świadomość kilku rzeczy i własnych słabości oraz ograniczeń, nie mam zamiaru zacząć parać się jakąkolwiek formą pisania w innej formie niż amatorszczyzna klasyczna.
Sprawa druga - co znaczy MWZ między imieniem i nazwiskiem. Stara historia, jeszcze z pręgierza - MWZ znaczy Mężczyzna Wart Zainteresowania a genezy poszukajcie w archiwum grupy (pl.pregierz oczywiście).
Nie zarabiam na tych streszczeniach ani grosza, nie mam zamiaru wstawiać na stronę żadnych bannerów, nie mam zamiaru niczego zmieniać w minimalowym wystroju strony (przynajmniej na razie).
Nie wiem co będę robił jak się serial skończy. Pewnie pójdę się napić.
Z rzeczy napisanych przez ASa przeczytałem wszystko i to po wiele razy (nie tylko 'wiedźminy'). Dlatego bezlitośnie pastwię się nad onym serialem bo serce mi się kraje, jak patrzę na tego potworka. Mieli gotowy przepis na sukces i spieprzyli koncertowo. A jak mi ktoś będzie rzucał argumentami, że w Polsce nie ma środków technicznych i że mały budżet to śmiechem zabiję i czarnuchów swoich wyślę. 20 mln. złotych to nie jest mało. To raz. Za nieporównanie mniejsze pieniądze powstają filmy amatorskie, które swoją klasą biją Wiedźmina na głowę. To dwa. E tam, wszystko już zostało gdzieś tam przez innych napisane - nie będę się powtarzał. Bibułowe potwory są najmniejszym grzechem tej upiorności.
Nie chciałbym, żeby to zabrzmiało nieprzyjemnie ale wszelkie narzekania, że streszczenia są za długie/ za krótkie/ za wulgarne/ za delikatne/ za smutne/ za śmieszne/ za słabe/ grafomańskie/ wsadź se pan swe narzekania w dupę/ jak się nie podoba, to nie oglądaj/ nie lubię cie gościu - wysyłam niestety na drzewo. Bo sprawa jest prosta jak cep chłopski - siadam przed komputerem i piszę o tym, co mi w danym momencie w duszy gra. Taki nieco bardziej uporządkowany strumień świadomości. A jak mi się przestaje chcieć pisać to kończę. Ot, i cała tajemnica. A że się iluś tam osobom podoba - tym mi bardziej przyjemnie. Ale nie da rady żebym pisał pod publiczność, bo nie mam pojęcia czego ta publiczność chce (oprócz przejawiania irracjonalnej chęci czytania moich wyziewów). Chociaż faktem niezaprzeczalnym jest to, że 2 ostatnie odcinki tak mnie zdenerwowały, że puściły tamy lenistwa oraz wygodnictwa i się ostro rozpisałem. Ale taką miałem potrzebę więc ją sobie tym przydługim słowotokiem skanalizowałem. I jeszcze jedna sprawa - miałem niewątpliwą nieprzyjemność czytać zapowiedzi następnych odcinków. Lojalnie ostrzegam - jeżeli potwierdzi się ta groza, to następne kilka streszczeń może ważyć 60 kB i przypominać bardziej gabarytowo opowiadanie niż krótką formę, od której zaczynałem. Nie obiecuję ale wszystko wskazuje na to, że jad może mi się ulewać w ilościach sporych.
Nie, nie jestem alkoholikiem. A przynajmniej nie jestem alkoholikiem zdiagnozowanym. Lubię piwo, whisky i tequillę. I z tego miejsca chciałbym sprzedać przepis na swój ulubiony drink o nazwie TGV (Terry, Rafael - dzięki za pokazanie mi tego cuda). Mieszamy w równych proporcjach (np. po 50 gram - wersja hardcore) tequillę, gin i wódkę czystą, wrzucamy kostkę lodu i pijemy ze smakiem. Ja ostatnio, celem uzyskania bogatszego efektu wizualnego dolałem czerwonej Finlandii - też fajne. Ostrzegam - przedawkowanie boli.
Na pytanie ile faktycznie wypijam podczas jednego odcinka odpowiem po ostatnim odcinku serialu.
Nie da rady zmienić takiej rzeczy, że czasami nie dam rady napisać streszczenia bezpośrednio po odcinku. No przykro mi bardzo ale tak się układa (do tej pory raz ale w przyszłości będą prawie na pewno jeszcze dwa poślizgi). Wiem, że niektórzy cierpią z tego powodu ale pewnych spraw nie przeskoczę. Choćby, jak ostatnio - kaca monstrum.
Wybaczyć mi również musicie fakt, że nie jestem w stanie dostrzec wszystkich rzeczy, które Wy dostrzegacie i nie wyłapuję wszystkich tekstów, które Wy wyłapujecie. Nie da rady, no sorry. Ja się koncentruję na jednym, wy na czymś innym. Owszem - wspólnymi siłmi (korekta - proszę mi tu nie poprawiać) stworzylibyśmy dzieło kompletne ale to też chyba nie o to chodzi.
Dziękuję wszystkim za słowa pochwały, które nieustannie wlewają we mnie pychę bezwstydną, pieszczą moje ego i podbijają samoocenę. Nawet sobie nie zdajecie sprawy jakie to miłe.
Co do szukania drugiego, trzeciego i czwartego dna w moich tekstach - nie jestem homoseksualistą, kryptohomoseksualistą, homofobem, homofilem, sodomitą ani głupim ćwokiem (chociaż akurat tego ostatniego nie jestem do końca pewien).
Ależ oczywiście, że większość tego, co piszę jest wtórna i zapożyczona. Oprócz kilku, wydaje mi się, że świeżych patentów, nie roszczę sobie żadnych praw do oryginalności. A że humor siermiężny i prostacki - Woodym Allenem też nie jestem. Kabareciarzem również. Amen.
Jestem dużym, łysym sukinsynem (tak twierdzą niektórzy). Jestem dużym, łysym dusza-człowiekiem (tak twierdzą inni niektórzy). Jestem irytującym, zapatrzonym w siebie, łysym gadułą (tak twierdzą jeszcze inni niektórzy). Wybierzcie sobie coś - podobno wszystkie powyższę są prawdą.
Sporo osób pyta się mnie o owe obrazki, które wrzuciłem na stronę z pytaniem o autora. Obrazków tych namierzyłem w sumie 12 i leżą tutaj. I dalej nie wiem czyje są.
Tędy można wrócić do streszczeń a owędy do strony głównej.