Ponieważ od jutra znowu będę miał dużo wolnego czasu, to mogę sobie pozwolić na samarytański uczynek i opowiedzieć tym, którzy pierwszego odcinka nie oglądali, co właściwie stracili. A stracili wiele. Bo to świetny film był i mam zamiar oglądać każden jeden następny odcinek (wiem, że zdanie jest nieprawidłowe i jestem z tego dumny). Otóż pierwszy odcinek, był odcinkiem wydumanym to znaczy bardzo niewiele rzeczy wymyślił Sapek a tak po prawdzie to większość historii młodości Geralta wymyślił Szczerbic (znajdzie się kłonica na dupę Szczerbica, jak wołają krewcy fanowie Sapka). Młodości Geralta nie zapercepowałem od początku gdyż oglądałem akurat Teleekspres na Jedynce i na Wiedźmaka przełączyłem przypadkiem. Po kwadransie. I co zobaczyłem?

Najpierw na dzielnych rycerzy Ni napadają jakieś dziady proszalne. A dziady, jak to dziady - listowie we włosach, przyodziewek niedbały i taki z lekka cepeliowo-festyniarsko-szmaciarski. Ale za to z łuku szyli niechybnie i wyszyli większość załogi konnej. Fajne są sceny, zerżnięte prawie żywcem z Conana Barbarzyńcy albo z LoTRa, gdy koleś naszpikowany strzałami niczym psychodeliczny jeż (z Erlenwaldu oczywiście) rzuca się z mieczem na szyjących szypami napastników (o, właśnie kosmici rozmontowali wybuchowo Kapitol i Empire State Building - to przebitki z ID4 a nie z Wiedźmina) i próbuje ich napocząć w miejsca witalne. No i potem się okazuje, że te dziady borowe to elfy były. Których głowy jeden z rycerzy przyniósł w worku. Ale nie wojny jeno pokoju z elfami nam trzeba, wyrecytował Żyd Jankiel, niczym Hamlet podczas przedstawienia w Teatrze Wielkim. Albo dramatycznym. Tam zresztą prawie każdy recytuje zamiast być sobą. I mamy farsę zamiast fantasy (w sumie i to, i to zaczyna się na f więc nie odbiegliśmy aż tak daleko od tematyki).

A potem na stolcu kamiennym widzimy otroków poddawanych Próbie Traw (he, he, he ... też mi się skojarzyło, jak posłuchałem o czym oni po tych trawach bełkoczą). I okazuje się, że coś się w algorytmach pokiełbasiło i cny rycerz Gerant będzie posiadał jakąś pamięć komórkową czy coś takiego. Znaczy się będą mu się przypominać jakieś obrazy ale nie będzie ich w stanie z niczym powiązać. Albo jakoś tak (nie uważałem zbytnio, bo komentowaliśmy owo arcydzieło na bieżąco z Kyą więc było jeszcze śmieszniej niż na ekranie). No i okazało się na dodatek, że Geralt Będzie Czuł Pociąg Do Dziewek. Zanieczyściłem sobie nowe pantalony. Jak to się mówi czil i kul.

Potem zażądano dla młodego Żebrowskiego Próby Gór (toć nikt jej nie przeżył!!!). Konkretnie wywieziono młodego w jakiś rzadki gaik brzozowy albo sosnowy. Dostał kosę i miał robić karby na drzewie. Na szczęście Myszowór nauczył go liczyć do 30 (Kya stwierdziła, nie bez racji, że wystarczy do 10 a potem przez analogię ale ona była dzieckiem wybitnym) z tym, że nie do końca skumałem po co mu to 30 jest potrzebne. Łuk też dostał. I ognisko mu mentor rozpalił i przykazał pilnować. Próba polegała na tym, że małolat miał siedzieć w tym lesie i nacinać karby na drzewie. Aaaa... jeszcze proszek do zagajania (i nie chodzi o konwersacyjne zagajanie rozcięć bynajmniej) ran mu podarowano. No i siedział w tym lesie - raz go tylko zawieja i zamiecia zaskoczyła i zagasiła ogień (później go znowu jakoś zażegł ale nie pokazali jak). A potem miał pogodę raczej wiosenną i za cholerę nie mogłem skumać dlaczego nikt tej próby nie przeżył - łuk ma, ogień wesoło trzaska, woda bieżąca nieopodal. No nieważne.

A potem zobaczył, że wszystkiemu nie są winne elfy i wozacy a wiedźmaki-renegaci, którzy w celu pozyskania spyży nie udają się bynajmniej na targ (chociaż dostali kasę na zakupy) jeno rezają bez litości i dania racji kupców na gościńcu. Albo osadników. Aha, Geralt zaprzyjaźnia się jeszcze z kundlem burym podrabiającym wilczycę. Ale skąd pomysł, że podwórkowy Pimpek może symulować wilka, nie wiem. Pewnie budżet skromny (o, teraz USAF zbiera w dupsko). No i Geralt widzi, jak Falwick (robiący zresztą nonstopicznie Geraltowi koło pióra) czyni, wzorem Łamignata Zbója-Dżentelmena, jatkę na gościńcu.

Pozbawia kupców/chłopów/uchodźców /gastarbaiterów nilfgaardzkich jedzenia, kosztowności, potomków rasy męskiej, wozów, koni i życia, w tej mniej więcej kolejności. Są to sceny niesamowicie zdynamizowane, a to dzięki użyciu nowatorskiej metody filmowania rzezi. Z odległości jakichś 150 metrów i to bez zoomu. Jak mniemam znowu zabrakowało pieniędzy. No i Geralt to widzi (wcześniej chamstwo obrzuca młodego kamieniami więc późniejsza masakra ma swoje uzasadnienie - tracą głowy i trzewia za karę). A potem z pojebowiska ratuje ranną Adelę (która miała według niektórych wersji scenariusza zostać wiedźminką i gładzić Geralta po zgrubieniu w okolicach rozporka) oraz naszyjnik cepeliowy i siekierę. No i żyją szczęśliwie w trójkącie: Geralt-Adela-Szczerbata (to ten pies-wilk). Następnie przyjeżdża po Geralta jakiś niemłody wiedźmin i zabiera go do Kaer Morhen.

A tam nasz bohater ujawnia podły spisek Falwicka (o, znaleźli panią prezydentową amerykańską), Falwick dostaje wilczy, nomen-omen, bilet i zostaje po nastajaszczy renegatem. I następuje moja ulubiona scena: Kozłowski mówi: nie zapomnę cię (i jego głos coś tam nawet wyraża). A potem małe Geralciątko też mówi: nie zapomnę cię a widzowie zaczynają się śmiać, bo to nawet nie poziom szkolnej akademii ku czci hutnika. My z Kyą też zaczęliśmy się śmiać, bo się inaczej nie dało. A potem była lista płac i Zamachowski/Jaskier zanucił balladę o Zimorodku co wpadł do wychodku. I wszyscy byli ukontentowani na przysłowiowego maksa.

Za tydzień też będę oglądał bo dawno się tak nie ubawiłem (ostatnio na Obeliksie i Asteriksie u Kleopatry). No po prostu cycki z masłem. Polecam. Boleję tylko, że prawdopodobnie przegapiłem rewelacyjne sceny przemian, podczas których Geralt błyszczy jak neonówka na technowej imprezie klubowej. Znaczy tak w ultrafiolecie. Chyba, że będzie w drugiej części - to już się cieszę bo to bardzo nowatorska wizja jest, taki błyszczący wiedźmak. Można go sobie postawić w kącie, nasadzić na głowę klosz i używać do wieczornych nasiadówek przy dobrej lekturze. Ot, choćby przy lekturze opowiadań Sapkowskiego. Albo Sagi Sapkowskiego. Byle nie scenariusza Szczerbica na podstawie Sapkowskiego. No to do następnej niedzieli. Pamiętajcie: 17:00, Dwójka, tfu, publiczna. Kupa dobrej zabawy gwarantowana.

Radek MWZ


No i oczywiście, żeby być w zgodzie ze starą, świecką tradycją, tędy można wrócić do streszczeń