Miało tego nie być ale będzie, bo kilka rzeczy mnie zdenerwowało.
Primo po pierwsze: fakt, że teksty te powstały do, że tak powiem, użytku publicznego i ku radości oraz zabawie tłumnie odwiedzających mnie gości, nie oznacza automatycznie, że można je sobie brać i publikować gdzie popadnie tak, jak zrobiła to pewna nierogacizna z pewnego czasopisma.
Pomijam prosty fakt, że wystarczyło wysłać do mnie maila i dla przyzwoitości się zapytać czy wyrażam zgodę. Wyraziłbym. To było dla nierogacizny zbyt skomplikowane. Bywa. Natomiast zjeżyło mnie niedbalstwo owego osobnika, który wszystkim czytelnikom owego czasopisma wmówił, że autorem streszczeń wiedźmina jest osobnik, podpisujący się http://radkowiecki.is.evil.pl. Wkurzyłem się bo nie lubię jak się przekręca moje nazwisko - ja się go nie wstydzę. Co więcej - bardzo jestem do niego przyzwyczajony i przywiązany.
Nie wiem - zapewne owa nierogacizna myślała, że przedrukowując kawałki moich streszczeń i podpisując je adresem mojej strony, wyświadcza mi przysługę i reklamuje sajt. Nie powiem gdzie mam takie przysługi, bo kultura mnie cechuje. Powiem tylko jedno: panie redaktorze, piwa za to pan na pewno u mnie nie masz.
Prośba pierwsza w związku z tym. Jeżeli ktoś chce wykorzystać fragmenty lub całość streszczeń do jakichkolwiek celów (nie mówię o drukowaniu, bindowaniu i rozdawaniu znajomym - na to zezwalam a priori) a zwłaszcza do celów komercyjnych, proszony jest o kontakt i skonsultowanie tego ze mną. Nie zezwalam albowiem na publikowanie jakichkolwiek kawałków tej strony bez mojej zgody. Mam nadzieję, że wyrażam się w sposób jasny i przejrzysty, niczym górskie, niezmącone podmuchem wiatru, jezioro w bezchmurny dzień.
Tutaj jest mail do mnie. Proszę się nie krępować.
Gdyby ktoś jednak miał jeszcze jakieś wątpliwości i oświadczenie bez paragrafów go nie przekonuje, to zapraszam do ustawy.
A wszystkim spamerom mówię: chędożył was pies, synowie skunksa i szakala. I tak nic od was nie kupię ani nie wejdę na wasze strony. Także próżny trud.
Powrót do strony głównej.